Po co w mieście bukiety na Matki Boskiej Zielnej, czyli o sile tradycji
15 sierpnia kościół obchodzi Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, określane w tradycji ludowej jako święto Matki Boskiej Zielnej. Na wsi celebrowano koniec żniw, a gospodynie przynosiły tego dnia do kościoła wiązanki tzw. równianki, które składały się z kłosów wszystkich zbóż: pszenicy, żyta, jęczmienia i owsa; dodawano także: len, makówki, konopie oraz różne warzywa i owoce: marchew, ziemniaki, główki kapusty, jabłka, gałązki z wiśniami i orzechami laskowymi, gałązki leszczyny czy owoce jarzębiny. Przystrajano je ziołami i kwiatami, Kiedyś na wsi każde zioło miało swoje znaczenie, leczono nimi różne dolegliwości w leczeniu ludzi i zwierząt, i zabiegach magicznych. Wierzono, że wszystkie rośliny w bukiecie miały właściwości odczyniania uroków, czyli złych mocy rzucanych na ludzi, i zwierzęta. Ale dzisiaj, ani w mieście, ani też na wsi nikt nie okadza dymem z ziołowych kadzideł by odpędzić choroby, które mogły być spowodowane złym spojrzeniem. Żadna mama nie wkłada do łóżeczka płaczącego po nocach dziecka makówek z bukietu, położna nie używa werbeny czy dziurawca, by ułatwiły poród. Marchwią z bukietu nie przywraca się okresu, jak leczyła mnie kiedyś moja ciocia, kiedy odchudzając się w liceum zatrzymała się miesiączka…. zastosowania tego letniego bukietu, ale koniecznie poświęconego w kościele można wymieniać długo… dzisiaj i tak nikt o tych cudownych zastosowaniach nikt nie pamięta, nie stosuje, a jednak święci i w Warszawie… po co… ? skoro, ani nie mamy żniw, ani większość nie uprawia ogródków po co Ci, którzy odwiedzają tego dnia kościoły zabierają ze sobą misterne bukiety, wplatając niekiedy zboże, albo naręcza nawłoci, albo chociaż skromny pojedynczy kwiatek, albo kupują gotowe, np. od sprzedającej pani z Czosnowa, która przyjeżdża do żoliborskich (m.in. pod kościół św. Jana Kantego na Krasińskiego) i bielańskich kościołów, dzieląc się z synem by być w dwóch miejscach. Kwiaty i wiązanki przygotowuje dzień przed 15.08, żeby były świeże i ładne, zbiera to co ma w najbliższej okolicy, inne suszy. Robi to i dla tradycji jak mówi i żeby zarobić. W Warszawie można też spotkać panów, których trudno skojarzyć z taką akurat tradycją, ale jednak dostarczone im równianki sprzedają zachęcając pod kościołem (św. Zygmunta na Bielanach) do ich kupna. Równianki są i na Ursynowie i w pokamedulskim kościele w Lasku Bielańskim, ale tylko przynoszone z własnej inicjatywy – sprzedających brak.
Zieleń zawsze pojawia się w momentach szczególnych. Rośliny są wszechobecne w ludzkim cyklu życia, na każdym jego etapie. Wiara w życiodajną moc roślin przetrwała do dzisiaj, ma tendencję wzrostową, spowodowaną większą potrzebą uzewnętrznienia rożnych momentów. Palemki Niedzieli Palmowej, koszyczki w Wielką Sobotę, bukiety z okazji ślubu, wiązanki na pogrzeb… trzymają się dobrze, chociaż i tutaj zachodzą pewne zmiany, a równianki wracają do miasta, a może „przywożą” je ci, którzy się do miasta sprowadzili. Na wsi były i są nieustannie. Na Ursynowie, który był kiedyś terenem wiejskim, wszystkie rodziny, które żyły z rolnictwa miały ze sobą bukiety. Dzisiaj bukiety sprzedają i przynoszą też mężczyźni. Z pewnością 15 sierpnia z bukietem w dłoniach jest piękniejszy, bogatszy, dający wstęp do święta, jeśli ktoś czuje potrzebę udziału w festiwalu bukietów.