W poszukiwaniu wielokontekstowej wiejskości w Warszawie
Jestem etnografką z zamiłowana i wykształcenia. Pochodzę z wojewódzkiego kiedyś miasta Siedlce, a każde wakacje – jak prawie większość dzieci spędzałam u dziadków na małej podlaskiej, kiedyś drobnoszlacheckiej wsi. Lubię energię miasta, potrzebuję jej, ale wieś jest ciągle we mnie, lubię wracać „na wieś”, uwielbiam etnograficzne wyjazdy w teren… może z niedosytu wsi i utrzymania balansu szukam wsi w mieście, stąd moje „tropienie” wiejskości w Warszawie… tych zjawisk, które przypisujemy jako tradycyjnym społecznościom wiejskim… ale Warszawa to przecież miasto przybyszy z różnych stron Polski: wsi, mniejszych i większych miast… każdy zabiera ze sobą swoje tradycje… a Warszawa to miasto które się ciągle rozrasta, wchłaniając tereny wiejskie. Najbardziej spektakularne było wchłonięcie ursynowskich wsi, o którym nie ma dzisiaj zbiorowej pamięci… usytuowanie największego warszawskiego osiedla, dzisiaj jednej z warszawskich dzielnic, na terenie kilku wsi, na zawsze zmieniło życie i mieszkańców: Dąbrówki, Grabowa, Imielina, Jeziorek, Krasnowoli, Kabat, Służewa, Wolicy, Wyczółek i… Warszawy. Odwiedzam też bazary, bliskie wiejskim targom, na które przyjeżdżają rolnicy ze swoimi produktami. Najbardziej znany jest bielański Wolumen… ale czasami zdarza się jeszcze, że pojawia się ktoś sprzedający na chodniku kwiatki z działki, czosnek z ogródka, miód…
Spacerując po obrzeżach Warszawy ciągle można spotkać domy, które pamiętają przeszłość, obok których rosną sady… a układy ruralistyczne zdradzają, że kiedyś była tam wieś…
Projekt „W Warszawie wsie” tropi miejsca, ludzi, zjawiska… zanurzone w przeszłości, po to by przedłużyć im życie, by je wpleść do rzeczywistości, odnaleźć takie miejsca na mapie Warszawy które się „zatrzymały” i pozostając w swoim niespiesznym rytmie kontrastują z wielkomiejskim biegiem. Teraz w poszukiwaniu warszawskiej wiejskości planuję wyruszyć na Bielany, Wolę, Białołękę…
Projektem tym, chciałam również wrócić do idei, która być może wydaje się mało realna, ale nie możliwa, do idei „Skansen” w Warszawie w czasach kiedy potrzebujemy powrotów do przeszłości z pewnością byłby ciekawą propozycją na kulturalnej mapie.
Bo przecież „wszyscy jesteśmy ze wsi”, jeśli nie my, to nasi praprzodkowie…
Przy tym nie chodzi o to by cokolwiek dzielić, a łączyć, bo przecież wieś z miastem może tworzyć całkiem udany mariaż…